Już w pierwszym secie byli bliscy wygranej, ale w końcówce brakło kończącego ataku i dlatego goście zwyciężyli do 22. W drugiej odsłonie gra była równie wyrównana, a zakończenie niespodziewanie szczęśliwe dla gospodarzy. Gdy na tablicy pojawił się wynik 24:24, sędzia dopatrzył się bowiem, że atakujący z pierwszej strefy zawodnik ze Zduńskiej Woli, w tym momencie był w drugiej linii. Dlatego akcję zaliczano na korzyść Pamapolu, który w ten sposób wygrał seta 25:23.
W trzeciej odsłonie podopieczni Dariusza Fitasa udowodnili, że potrafią odrabiać spore straty, ale mimo to ulegli do 21. To natomiast, czego dokonali w czwartej partii, graniczyło z cudem. Gdy przegrywali 11:21, goście mogli już cieszyć się z trzech punktów. Nieoczekiwanie jednak zaczął się w tym momencie dramatyczny pościg wielunian, którzy przy gorącym dopingu swoich rodziców zaczęli odrabiać punkt za punktem. W końcówce mieli nawet setbola, ale ponownie nie miał kto postawić kropki nad i. Dlatego, choć z ogromnym trudem, Młodzik Zduńska Wola wygrał 28:26, a cały mecz 3:1.
Na usprawiedliwienie trzeba dodać, że Pamapol grał mocno osłabiony kadrowo. Nie przeszkodziło to jednak z dobrej strony zaprezentować się najlepszemu w drużynie gospodarzy Hubertowi Zawiei.
W trzeciej odsłonie podopieczni Dariusza Fitasa udowodnili, że potrafią odrabiać spore straty, ale mimo to ulegli do 21. To natomiast, czego dokonali w czwartej partii, graniczyło z cudem. Gdy przegrywali 11:21, goście mogli już cieszyć się z trzech punktów. Nieoczekiwanie jednak zaczął się w tym momencie dramatyczny pościg wielunian, którzy przy gorącym dopingu swoich rodziców zaczęli odrabiać punkt za punktem. W końcówce mieli nawet setbola, ale ponownie nie miał kto postawić kropki nad i. Dlatego, choć z ogromnym trudem, Młodzik Zduńska Wola wygrał 28:26, a cały mecz 3:1.
Na usprawiedliwienie trzeba dodać, że Pamapol grał mocno osłabiony kadrowo. Nie przeszkodziło to jednak z dobrej strony zaprezentować się najlepszemu w drużynie gospodarzy Hubertowi Zawiei.