W drugim, jak się okazało, przełom nastąpił już na samym początku, gdy za krytykowanie orzeczeń sędziowskich trener przyjezdnych Krzysztof Mieleszek ujrzał żółtą kartkę. Dzięki temu gospodarze zyskali punkt, a zważywszy, że seta wygrali 30:28 można założyć, że ukaranie szkoleniowca Avii miało duży wpływ na losy partii.

Niezależnie od tego wielunianie prowadzili po dwóch setach jak najbardziej zasłużenie. Górowali nad przyjezdnymi przyjęciem zagrywki, a w ataku mogli liczyć na świetnie dysponowanego Mikołaja Sarneckiego. Zawodnik, który wskoczył do podstawowego składu z powodu kontuzji Marcina Lubiejewskiego, dobrze grał też blokiem. Mimo że drugą odsłonę Siatkarz wygrał na dopiero za siódmym setbolem, mało kto się spodziewał, że tego meczu nie wygra.

Tymczasem od trzeciej partii w dobrze funkcjonującej maszynie Pamapolu coś zaczęło zgrzytać. Dodać jednak uczciwie trzeba, że spowodowane to było nie tyle słabszą gą gospodarzy, co lepszą gości. Ci nie zrazili się bowiem pechowo przegraną końcówką poprzedniej odsłony i w trzeciej byli wyraźnie lepsi, zwyciężając do 21.

Mimo to wielunianie nadal mieli szansę na komplet punktów i gdyby nie dwie kontrowersyjne decyzje sędziów, z pewnością by je zdobyli. Nie stało się tak, gdyż przy stanie 21:20 dla Avii pierwszy arbiter orzekł, że piłka po bloku Macieja Bartodziejskiego spadła na aucie. Był to zdecydowanie błąd sędziego, który nie zdążył wzrokiem za spadającą blisko jego stanowiska piłką. W odstępie kilku minut była to jego druga pomyłka na niekorzyść gospodarzy, a pamiętając, że Avia wygrała tę partię 25:23, można zaryzykować stwierdzenie, że gospodarze zostali wyraźnie skrzywdzeni.

Kto nie wygrywa w trzech setach, ten przegrywa w pięciu – ta stara siatkarska prawda znalazła potwierdzenie w tie-breaku, który już po pierwszych wymianach zaczął się układać po myśli gości. Tak naprawdę szansa dla wielunian zaświtała tylko raz, gdy w końcówce z 9:13 zbliżyli się do rywali na 11:13. Na więcej gospodarzy nie było jednak stać i tym samym Avia wygrała w Wieluniu 3:2.

W trzech ostatnich setach, trudno wśród wielunian kogoś wyróżnić. No, może poza Zbyszkiem Żurkiem. Szkoda tylko, że wychowanek Leszka Pałygi i WKS-u Wieluń już od 10 lat reprezentuje inne kluby, a w sobotę w dużym stopniu przyczynił się do zwycięstwa Avii. Rodowity wielunianin miał też odpowiednią motywację, bo na trybunach zasiedli jego rodzice.
 
Porażkę w lidze powetowali sobie wielunianie w rozgrywkach Pucharu Polski, gdzie w piątej rundzie pokonali na wyjeździe GTPS Gorzów 3:0. Tym samym, by awansować do dalszych gier, wystarczy 5 grudnia wygrać w rewanżu w Wieluniu choćby jednego seta. Jeśli tak się stanie, w szóstej rundzie Pamapol trafi na drużynę z PlusLigi, z którą rywalizować będzie do dwóch wygranych spotkań. Po wizycie Skry Bełchatów zapowiada się więc kolejna gratka dla siatkarskich fanów.