Zaledwie trzy razy goście odskoczyli na 2 bramki, ale tuż przed przerwą to wielunianie wyszli na prowadzenie - 13:12. Niestety, proste błędy w końcówce sprawiły, że po pierwszych 30 minutach minimalnie prowadził zespół ze stolicy. MKS nie zamierzał jednak rezygnować i już w 33. minucie odzyskał prowadzenie. Niestety pomiędzy 33. a 52. minutą zdobył zaledwie 2 bramki, mając ogromne kłopoty z pokonaniem strzegącego w drugiej połowie bramki Warszawianki Piotra Serafina. W międzyczasie trzeci zespół tabeli zdobył 11 goli i wyszedł na prowadzenie 25:17, do końca kontrolując sytuację na boisku.

Zespół MKS ożywił się dopiero w końcówce, głównie za sprawą Leszka Mielczarka. Wykazał się on 100-procentową skutecznością i zdobył 5 ostatnich bramek dla gospodarzy. Poza nim z gospodarzy na wyróżnienie zasłużył jedynie Maciej Torchała, ale głównie za pierwszą połowę. Bratanek szkoleniowca został wypożyczony na pół roku z walczącego o ekstraklasę Śląska Wrocław i po trzech latach ponownie zagrał w MKS-ie. Wprawdzie Żelowi brakowało jeszcze zgrania z nowymi-starymi kolegami, ale widać było, że po większej ilości wspólnych treningów może być solidnym wzmocnieniem. 3 bramki z gry, przechwyty przy kontrach rywali i bezbłędne wykonywanie rzutów karnych są tego najlepszym dowodem.

W sobotę 2 lutego siódmy w tabeli MKS gra w Konstantynowie z szóstym Włókniarzem, a tydzień później gościć będzie w hali przy Częstochowskiej Trójkę Ostrołęka.

reporter: Jacek Piwnicki, zdjęcia: Marcin Pietrzak