Niestety, gospodarze rozpoczęli według najbardziej czarnego scenariusza przegrywając pierwszego seta 10:25. O końcowym wyniku w dużej mierze zadecydowała jednak druga odsłona. Tomaszowianie nie serwowali już w niej tak agresywnie, a dokładne przyjęcie miejscowych pozwalało na częstszą grę środkiem, gdzie nie do zatrzymania był Kuba Gajda. Choć gra była bardzo wyrównana, w środkowej części seta Siatkarz odskoczył na dwa punkty i taką przewagę utrzymywał do stanu 21:19. Niestety w tym momencie znowu zaczęły się problemy z przyjęciem zagrywki Wikinga. W efekcie przyjezdni zdobyli pięć punktów z rzędu i choć po dwóch kolejnych wygranych wymianach zaświtała nadzieja, ostatnie słowo należało do gości, którzy wygrali 25:23.
Zdenerwowani takim obrotem sprawy podopieczni Leszka Pałygi w trzeciej partii nie dali rywalom najmniejszych szans i rozgromili ich do 15, ale mylili się ci, którzy sądzili, że potem będzie z górki.
W czwartym secie znowu dały o sobie znać stare błędy i choć do końca można się było łudzić, że wielunianie doprowadzą do tie-breaka, ostatecznie to Wiking wygrał seta do 22, a cały mecz 3:1.
Zdenerwowani takim obrotem sprawy podopieczni Leszka Pałygi w trzeciej partii nie dali rywalom najmniejszych szans i rozgromili ich do 15, ale mylili się ci, którzy sądzili, że potem będzie z górki.
W czwartym secie znowu dały o sobie znać stare błędy i choć do końca można się było łudzić, że wielunianie doprowadzą do tie-breaka, ostatecznie to Wiking wygrał seta do 22, a cały mecz 3:1.