Olbrzymia nerwowość towarzyszyła w nim wielunianom od pierwszych minut i nie dziwiło, że 1-sza połowa należała do GKS-u. Dość powiedzieć, że 5 minut przed przerwą zespół Tomasza Derbisa przegrywał 3:10 i dopiero trzy bramki z rzędu dopiero co wprowadzonego na boisko Mateusza Młodzieniaka sprawiły, że do końca 1. połowy wielunianie przegrywali już tylko 6:10.

Na dobre przebudzili się jednak dopiero kwadrans przed końcem, gdy goście wrócili na 5-bramkowe prowadzenie. Najpierw dwie bramki zdobył Łukasz Piwnicki - drugi w całym sezonie strzelec drużyny, który jakby chciał pokazać kibicom, że niesłusznie prawie 50 minut najważniejszego w życiu meczu oglądał z ławki rezerwowych.

Potem przypomniał o sobie Michał Bernaś, który w ciągu czterech minut trzykrotnie zmienił wynik na tablicy, a jego zespół objął prowadzenie 20:19. Reszty dopełnił natomiast Patryk Stefaniak. Bramkarz MKS-u kilkanaście sekund przed końcem rzutem przez całe boisko ustalił wynik końcowy na 21:20 dla MKS-u i w ten nietypowy sposób podsumował swoją bardzo dobrą postawę w całym spotkaniu.

Poza golkiperem MKS-u bardzo dobrze kolejny raz spisali się wieluńscy kibice, którzy niezależnie od wyniku, przez całe spotkanie fantastycznie dopingowali swój zespół, a ostatnie sześć minut oglądali zawody na stojąco. Trzeba sprawiedliwie dodać, że gdyby nie oni, awans do drugiej rundy barażów pozostałby jedynie w sferze marzeń.