Wynik już w 19. minucie otworzył Konrad Nowak, który dobił piłkę po uderzeniu zza pola karnego Marcina Adamczyka. Wielunianie cieszyli się prowadzeniem zaledwie 6 minut, gdyż fatalnie zachowywali się przy rzutach rożnych rywali. Tak stracili pierwszego gola, w podobnych okolicznościach drugiego, a tuż przed przerwą trzeciego. Gdy w 51. minucie rywale podwyższyli na 4:1 wydawało się, że jest już po meczu, a niektórzy kibice zaczęli opuszczać trybuny. Z porażką nie byli jednak pogodzeni sami zawodnicy, którzy z upływem minut mieli coraz większą przewagę w posiadaniu piłki. Zaowocowało to najpierw golem Mariusza Kalemby na 4:2 w 65 minucie, a gdy przesunięty ze środka obrony do przodu Błażej Karasiak kwadrans przed końcem strzelił na tzw. kontakt, widowisko stało się jeszcze bardziej emocjonujące. Kapitan gospodarzy błysnął również 2 minuty przed końcem regulaminowego czasu, gdy mijając bramkarza został przez niego zahaczony, a sędzia podyktował rzut karny. Na wyrównującego gola zamienił go Robert Matusiak, ale mylili się ci, którzy myśleli, że jest już po emocjach. Prowadzeni przez byłego reprezentanta Polski Jacka Berensztajna goście przypomnieli sobie, że są jednym z pretendentów do awansu do czwartej ligi i mocno natarli na gospodarzy. W efekcie w ciągu doliczonych minut wypracowali sobie kilka znakomitych okazji, na szczęście pudłowali na potęgę, a w najlepszej sytuacji - przy rzucie wolnym z 17-tu metrów na wprost bramki - Maka Nowaka uratowała poprzeczka.