Kluczową dla losów spotkania okazała się wymiana przy remisie 12 do 12, po której drugi sędzia dopatrzył się przekroczenia przez atakującego zawodnika Omegi linii trzech metrów. Ku zdziwieniu wszystkich, po konsultacji arbitrów, uznano jednak, że siatkarz a Kleszczowa sporną piłkę przebijał poniżej górnej krawędzi siatki i sędzia główny nakazał powtórzenie zagrywki.

Po chwili rzeczywiście było 13 do 12, ale dla gości. Przy meczbolu Omegi Piotr Leszczyński każdą piłkę rozgrywał do Roberta Majtyki i biorąc pod uwagę dotychczasową skuteczność tego ostatniego, było to optymalne rozwiązanie.

Sęk w tym, że najbardziej doświadczony siatkarz WKS był akurat w drugiej linii i po każdym z jego ataków rywale podbijali piłkę. Gdy po raz trzeci wróciła na stronę gospodarzy, trafiła wprost na stojącego pod siatką Pawła Zychlę. Wydawało się, że ten atakując z pierwszej wyrówna na 14 do 14. Środkowy WKS fatalnie się jednak pomylił i tym samym skończył mecz.

W zwycięstwie gości największy udział miał grający trener drużyny. Marek Kwieciński, mimo 40 lat i ponad 100 kilowej wagi, znakomicie serwował i atakował, a w obronie również świecił przykładem dla młodszych o 20 i więcej lat rywali.

Na szczęście nazajutrz po potyczce z Omegą wielunianie przerwali czarną passę. W pierwszej kolejce rewanżów WKS pokonał bowiem w Pajęcznie temtejszego Zawiszę 3 do 1.