Mimo że do tej pory bez problemów radzili sobie z tym rywalem, tylko na początku gospodarze osiągnęli nieznaczną przewagę, prowadzą 5:2. Goście szybko jednak zniwelowali straty i do przerwy przegrywali zaledwie 13-14. W drugiej połowie tylko przez kwadrans podopieczni Mariusza Wolnego byli na prowadzeniu. Gdy 10 minut przed końcem było 20-17 dla pabianiczan, zapachniało niespodzianką i w efekcie faktycznie do niej doszło.
Trzeba jednak dodać, że gospodarze przegrali na własne życzenie. Wprawdzie w przedostatniej minucie odrobili dwie bramki, ale w ostatnich sekundach nie wykorzystali olbrzymiej szansy nie tylko na remis. Grając w sześciu na czterech mieli bowiem rzut karny przy wyniku 26-27 dla Pabiksu. Gdyby go wykorzystali, mieliby jeszcze ponad 15 sekund na strzelenie zwycięskiego gola. Niestety, Maciek Torchała z siedmiu metrów nie trafił w bramkę i tym samym dwa punkty pojechały do Pabianic. Choć egzekutor karnego nie błyszczał i jest daleki od swojej normalne dyspozycji, nie można tylko jego winić za porażkę. Cały zespół zagrał bowiem bardzo słabo, dlatego już na początku rozgrywek awans do ćwierćfinałów mistrzostw Polski znacznie się oddalił.