Wprawdzie goście dwukrotnie odrobili trzy bramki straty, ale mimo nikłego prowadzenia MKS-u Wieluń do przerwy, wydawało się, że po przerwie gospodarze nie będą mieli większych kłopotów. Tymczasem druga połowa zaczęła się według najbardziej czarnego scenariusza. Podopieczni Arkadiusza Bogusa i Mariusza Wolnego przez 8 minut tylko raz pokonali bramkarza Włókniarza i nic dziwnego, że po dłuższej przerwie goście wrócili na prowadzenie. Mylił się ten, kto myślał, że tylko tymczasowe.
Świetna postawa bramkarza dodała przyjezdnym animuszu i w ataku również poczynali sobie coraz śmielej. Dlatego w 53 minucie było 18:22, po chwili 19:23 i sześć minut przed końcem wielunianie mogli powoli żegnać się z szansami na wyjście z grupy. Na szczęście w końcówce przebudziła się wreszcie publiczność, co wyraźnie dodało wiary i animuszu graczom MKS-u. Agresywna obrona w zupełności wystarczyła, by przyjezdni przestali trafiać, a przełomem okazała się rzadkiej urody bramka Radka Majdy na 24:24.
Juniorów MKS czeka w niedzielę mecz w Łodzi z Anilaną, po którym z wielką nadzieją oczekiwać będą rezultatu z Piotrkowa Trybunalskiego. Tam bowiem tylko zwycięstwo Kipera z ChKS przedłuży szanse MKS na awans do dalszych gier.