Tym bardziej, że ewentualna przegrana eliminowała WKS z walki o awans do Tauron Pierwszej Ligi, a to mogło powodować stres i grę pod presją. Przebieg pierwszego seta zresztą to potwierdził, gdyż to goście byli częściej na prowadzeniu. Kilka razy odjeżdżali nawet na 3-4 punkty, co zapowiadało emocje w całym spotkaniu.

Na szczęście w decydujących momentach to miejscowi okazali więcej opanowania i zimnej krwi, co pozwoliło im zwyciężyć w partii otwarcia 25:22. Druga odsłona też była wyrównana, z tą różnicą, że to wielunianie od początku prowadzili. Wprawdzie sieradzanie do końca nie ustępowali, ale w końcówce nie byli w stanie doprowadzić choćby do gry na przewagi i również ulegli do dwudziestu dwóch.

Prowadząc 2:0 podopieczni Bartłomieja Matejczyka chyba zbytnio się rozluźnili i zanim się obejrzeli Volley MOSiR odskoczył w trzecim secie najpierw na pięć, a potem na dziesięć i więcej punktów. W efekcie wygrana gości 25:14 od początku była pewna i nie zagrożona.

Jeżeli w tym momencie ktokolwiek powątpiewał w końcowy triumf gospodarzy, musiał szybko zmienić zdanie. W czwartej odsłonie wszystko wprawdzie było niemal identyczne jak w trzeciej, z tym że drużyny zamieniły się rolami, a WKS rozgromił sieradzan 25:15.