Przed meczem wielunianie mieli tegoroczny bilans zdecydowanie lepszy od rywali.
Goście od pierwszych minut narzucili miejscowym swój styl i od początku prowadzili różnicą 3-4 bramek. Poza tym osłabieni brakiem Arkadiusza Galewskiego, Bartosz Bednarka i Adama Bernasia nie mogli znaleźć recepty na kierującego grą przyjezdnych Marcina Stefańca.

Jego aktywność doprowadzała do sytuacji rzutowych jego kolegów, a grający trener akademików sam również kilka razy pokonał bramkarzy MKSu. W efekcie już do przerwy AZS AWF prowadził 16:12, a w drugiej połowie pozwolił gospodarzom zbliżyć się na minimum trzy bramki.

Co gorsza, już na początku drugich trzydziestu minut, po trzecim dwuminutowym wykluczeniu, boisko musiał opuścić Łukasz Królikowski i defensywa gospodarzy od tego momentu dosłowni chwiała się na glinianych nogach.

Z kolei w ataku dopiero pod koniec meczu więcej ożywienia wniósł Artur Bożek, ale jego zdobyte w dziesięć minut sześć bramek w żadnym stopniu nie pozwoliły zbliżyć się do rywali. Sprawiły jedynie, że właśnie Bożek wybrany został najlepszym zawodnikiem MKSu. Trzeba jednak dodać, że klasą wśród gospodarzy dorównywał mu 19-letni Miłosz Hanas, który kolejny raz rozegrał znakomite zawody.

Niestety, nie pozwoliło to sprawić, żeby mecz był choć odrobinę bardziej zacięty, a o emocjach w końcówce licznie zgromadzeni w hali WOSiR kibice mogli zapomnieć długo przed zakończeniem spotkania. Spotkania, w którym tylko symboliczny występ zaliczyła żywa legenda AZS-u AWF Biała Podlaska.