Z drugiej strony nie oznacza to, że w ogóle ich nie było. Zajmujący bowiem ostatnie miejsce w tabeli goście od początkowych minut grali bez kompleksów i szybko objęli 4-bramkowe prowadzenie 6:2 i 7:3. Na szczęście dla kibiców, którzy w dużej liczbie wypełnili trybuny wieluńskiej hali, jeszcze przed przerwą miejscowi odnaleźli właściwy rytm.

W efekcie, w dużej mierze dzięki indywidualnym akcjom Arkadiusza Galewskiego i skutecznych obronom Patryka Jędrzejewskiego, po pierwszych trzydziestu minutach na tablicach widniał obiecujący wynik - 15:11 dla MKSu.
Przez dłuższą część drugiej połowy gospodarze kontrolowali mecz, prowadząc różnicą 5-6 bramek. Emocje jednak wróciły w ostatnim kwadransie, kiedy goście po czterech bramkach z rzędu zbliżyli się do wielunian na 21:19. Reprymenda trenera Garbacza szybko przyniosła jednak korektę wyniku i 5 minut przed końcem MKS prowadził 26:21.

Końcówkę miejscowi przegrali wprawdzie 1:4, ale bramki olsztynian w ostatnich sekundach spotkania nie były w stanie przywrócić gościom wiary w ostateczny sukces i MKS wygrał 27:25. Poza drugim zwycięstwem z rzędu kibiców ucieszyła na pewno postawa Szymona Famulskiego.

Najlepszy w poprzednim sezonie strzelec MKSu rozkręcał się bowiem z minuty na minutę, by zakończyć występ z dorobkiem jedenastu zdobytych bramek. Dzięki dwóm kolejnym wygranym wielunianie awansowali z przedostatniego na dziewiąte miejsce w tabeli.

W sobotę zagrają w Legionowie z tamtejszym KPRem, a do hali przy ulicy Częstochowskiej wrócą 5 marca, gdy o godzinie osiemnastej zagrają z Nielbą Wągrowiec.