Wprawdzie do przerwy gospodarze prowadzili zaledwie 15:12, ale bardziej spowodowane to raczej było roszadami w składzie trenera Grzegorza Garbacza i dekoncentracją w końcówce jego podopiecznych niż klasą przeciwnika.

Na szczęście na początku drugiej odsłony MKS zdobył 5 bramek z rzędu, zaraz potem kolejne 3 i przy prowadzeniu miejscowych w 38 minucie 23:13 wiadomo było, że tylko kataklizm może pozbawić gospodarzy wygranej.

Ponieważ nic takiego się nie wydarzyło, a kolejne serie bramek gospodarzy, goście przerywali pojedynczymi trafieniami, MKS wygrał zdecydowanie i jak najbardziej zasłużenie 40:21.

Z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że swoje pierwsze bramki w pierwszoligowym debiucie zdobył najmłodszy w kadrze MKS-u 16-letni Szymon Kucharski, a wieluńscy kibice po raz pierwszy zobaczyli również na boisku jego dwóch o rok starszych kolegów: Miłosza Hana i Patryka Piwnickiego. Cała trójka to klubowi juniorzy, prowadzeni w młodzieżowym zespole przez trenera Hieronima Wolnego.

W drużynie gospodarzy po raz drugi z rzędu najwięcej bramek zdobył Szymon Famulski, ale najlepszym zawodnikiem zespołu wybrany został broniący przez trzy czwarte spotkanie golkiper MKS-u. Choć po ostatniej syrenie  w hali WOSiR wydawało się prawie pewnym, że po tym meczu MKS awansuje na pozycję lidera, to ciekawostką jest, że stało się to faktem dopiero na 12 sekund przed końcem, gdy 40. gola dla gospodarzy zdobył Krystian Kowalik.

Kropkę nad i postawił natomiast Jakub Chuć, który niemal równo z końcową syreną obronił strzał rywala. Dopiero trafienie prawoskrzydłowego gospodarzy i ostatnia interwencja golkipera zapewniły MKS-owi minimalnie lepszą od łódzkiej Anilany różnicę bramek po dwóch kolejkach i w konsekwencji pierwsze miejsce w tabeli grupy C.

Ponieważ po obecnym sezonie w pierwszej lidze utrzymają się zaledwie trzy drużyny, jest to dobry prognostyk na kolejne mecze. Wstęp na sobotnie zawody nie był biletowany. Zamiast tego kibice proszeni byli o dobrowolne wpłaty na klubowe konto w wysokości równowartości wejściówki.