Gospodarze grali bowiem jak sparaliżowani: ich rzuty miały siłę pierwszoklasisty, w obronie stali, jakby pozowali do zdjęcia, a liczba błędów technicznych z pierwszego kwadransa przekraczała wszelkie wyobrażenia. Nic dziwnego zatem, że po pierwszych piętnastu minutach zespół z Opolszczyzny prowadził 8:1.

Na szczęście w tym momencie miejscowi przypomnieli sobie, jak się zdobywa gole i choć nadal nie obronili najlepiej, to przewaga bramkowa Olimpu przestała przynajmniej rosnąć.

Drugi przełomowy moment meczu to ostatnie pięć minut przed przerwą, które podopieczni Tomasza Derbisa wygrali 5:0 oraz 11 początkowe minut drugiej połowy, gdy dobywając 8 bramek, stracił zaledwie jedną.

Głównie dzięki poprawie gry w defensywie, ze stanu 12:6 dla grodkowian zrobiło się 19:3 dla wielunian. Przez ostatnie 20 minut gospodarze mieli już wynik pod całkowitą kontrolą i wygrali jak najbardziej zasłużenie 28:20.