Wynik 18:16 do przerwy wcale jednak bezpieczny nie był, co szybko potwierdziło się w drugich trzydziestu minutach. Już w 40-ej goście odskoczyli bowiem na 26:22. Na szczęście nasz zespól również nie zamierzał się poddawać i szybko odrobił straty.

W końcówce, w której nie brak było gorących momentów- również tych pozasportowych, w których dochodziło do przepychanek i karania zawodników nawet czerwoną kartką - wszystko było możliwe. Prowadzenie zmieniało się bowiem jak w kalejdoskopie.

Gdy 3 minuty przed końcem sędziowie wyrzucili z boiska na 2 minuty Krzysztofa Książka, wydawało się, że bliżej zgarnięcia trzech punktów są goście. Gospodarze wytrzymali jednak bez strat bramkowych najtrudniejsze chwile, a przy remisie 34:34, 40 sekund przed końcem, trener Tomasz Derbis poprosił o czas.

Kibiców zdziwiło nieco, że po przerwie szkoleniowiec pozostawił na ławce najlepszego strzelca drużyny - Pawła Dutkiewicza. Tymczasem trenerski nos szkoleniowca MKS-u nie zawiódł, bo to właśnie zastępujący króla strzelców ubiegłego sezonu Szymon Famulski okazał się bohaterem ostatniej akcji.

Trzeba jednak też docenić zasługę jego kolegów z drużyny, którzy - rozciągając obronę - utorowali mu prawdziwą autostradę do bramki akademików. Dzięki wygranej z AZS AWF MKS awansował na szóste miejsce w tabeli.

W sobotę 9 grudnia wielunianie jadą do Piekar, gdzie spróbują zmniejszyć stratę do liderującej tamtejszej Olimpii z dziewięciu do sześciu punktów. Po raz ostatni w 2017 r. zespół Tomasza Derbisa zagra natomiast 16 grudnia, gdy w meczu rozgrywanym awansem w hali WOSiR podejmować będzie MTS Chrzanów.