W pierwszej połowie gospodarze, po kwadransie gry, przejęli inicjatywę i prowadzili nawet 14:11, by zakończyć pierwszą część gry rezultatem 15:14.

Niestety, po przerwie dały o sobie znać stare grzechy w postaci nieumiejętności gry w przewadze i trzymania się kurczowo obrony systemu w obronie sześć-zero, podczas gdy aż prosiło się, żeby wyjść do rzucającego z drugiej linii bramkę za bramką Damiana Spychalskiego.

Jeżeli dodamy do tego fatalną skuteczność w karnych i podobną przy rzutach do pustej bramki, to nie dziwi, że gospodarze przegrali ostatecznie 28:31.