Pierwsza połowa, w której wielunianie tylko raz prowadzili (2:1 w 4 minucie), przebiegła pod dyktando gości. Łodzianie prowadzeni przez wychowanka MKS Marcina Kotarę byli niesamowicie umotywowani, a 7 minut przed przerwą wygrywali nawet 12:8.

Na szczęście końcówka pierwszej połowy należała do MKS-u, który po pierwszych 30 minutach przegrywał tylko 12:13. Największy udział w tym, że łodzianie nie odskoczyli na większy dystans bramkowy, miał Łukasz Choczaj, który w ataku miał skuteczność bliską 100 procent.

Po przerwie w bramce gospodarzy Dawida Polewiaka zastąpił Piotrek Piwnicki już po pierwszych jego interwencjach widać było, że w drugiej połowie może nastąpić przełom. Na prowadzenie MKS-u kibice musieli jednak czekać ponad 20 minut, a to dlatego, że nie potrafili grać w przewadze liczebnej i z siedmiu dwuminutowych kar rywali wykorzystali zaledwie jedną. Szczytem nieudolności była sytuacja, gdy przez półtorej minuty MKS grał w polu sześciu na czterech czterech przegrał ten okres meczu 1:2.

Na szczęście z upływem minut goście również zaczęli popełniać błędy, a gdy 8 minut przed końcem MKS wyszedł na prowadzenie, widownia oszalała. W zwycięstwie dopomógł czas trenera, o który Arkadiusz Bogus poprosił 80 sekund przed końcem. Dzięki niemu wielunianie bardzo długo rozgrywali ostatnią akcję, przez co byli w posiadaniu piłki do końcowej syreny. Po niej w hali WOSiR zapanowała już tylko niesamowita radość.

Zwycięstwo 24:23 oznaczało, bowiem przynajmniej drugie miejsce w końcowej tabeli ligi wojewódzkiej i awans do ćwierćfinałów mistrzostw Polski. Czy MKS znajdzie się tam jako mistrz, czy wicemistrz łódzkiego, zadecyduje ostatni mecz w którym 10 marca wielunianie będą podejmować przez Kipera Piotrków Trybunalski.