Podopieczni Mai Zienkiewicz do przerwy mieli spore problemy z łodzianami, dlatego przegrywali nawet 1:5, a po pierwszych 25 minutach 9:11. Na szczęście zmiana bramkarza i zdecydowanie bardziej agresywna obrona w drugiej części spotkania przyniosły pożądany efekt.

Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie i gdyby nie dekoncentracja w ostatnich minutach, wygraliby większą różnicą bramek. Zważywszy jednak na nie najlepszy początek meczu, z niezbyt okazałego zwycięstwa też można było być zadowolonym.

Po młodzikach wyszli na boisko juniorzy MKS-u i ChKS-u. Choć grający w czarnych strojach łodzianie imponowali warunkami fizycznymi, różnica w umiejętnościach nie była już tak widoczna. Zespół Wojciecha Psui nadrabiał bowiem sporo cechami wolicjonalnymi, tj. ambicją, wolą walki i wiarą w sukces. Niestety, gospodarze słabo zaczynali zarówno pierwszą, jak i drugą połowę, co sprawiło, że najpierw na bramkę czekaliśmy siedem, a po przerwie osiem minut.

Kwadrans bez strzelonego gola nie mógł nie pozostawić wpływu na tablicy wyników, dlatego najpierw było 3:8, a następnie 9:15 dla rywali. Ostatnie 10 minut gospodarze zaczęli kryć indywidualnie i znacznie poprawili wynik. W pełni strat nie zdążyli jednak odrobić i przegrali 23:25.
 

Image

 

Image